Przedsiębiorczość w Polsce

Ja, francuski emeryt. Otworzyłem w popegeerowskich budynkach warsztat ślusarski. Zatrudniałem 19 osób. Pół roku spokoju, a potem się zaczęło. Sanepid, bo umywalki nie na właściwej wysokości i mało natrysków, kontrole skarbowe czy nie zatrudniam ludzi na dziko (wszyscy na umowach o pracę), inspekcja pracy i mierzenie hałasu i inne sprawy. Żadnej pomocy ze strony urzędników w regionie z wielkim bezrobociem, tylko rzucanie kłód pod nogi. Roboty było tyle, że planowałem otworzyć drugą zmianę. Samemu sfinansować szkolenie nie licząc na nikogo. Za namową żony rozwiązałem firmę, maszyny sprzedałem. Ja mam na chleb, ale moi pracownicy stoją pod sklepem i jak mają za co piją wino marki Wino. Wszyscy otrzymali miesięczne odprawy, choć nie było takiej potrzeby.

homer